Zaczynam od tak barwnego tytułu, bo ten cytat prześladuje mnie w ostatnim czasie niemiłosiernie z uwagi na ostatnie wydarzenia w Stanach (tych co niewiedzą o co kaman zapraszam TU). Znowu strzelanina i masakra, znowu giną niewinni ludzie (a teraz już także małe dzieci). Za każdym razem powraca kwestia dostępu do broni w USA i znowu przytaczane są te same bzdurne argumenty, które sączy do ucha amerykańskiemu społeczeństwu NRA (National Rifle Association). Nie wiem ile jeszcze ludzi musi zginąć zanim Amerykanie zaczną się zastanawiać nad swoim głupim prawem, ale jedno jest pewne: NRA środków nie zabraknie a i tamtejsze społeczeństwo jest bardzo „bullshit receptive”, więc póki co do lamusa odkładam plany ograniczenia prawa do posiadania broni przez administrację Obamy. Na dzisiaj to mrzonka.
Nie powstrzyma mnie to jednak od przedstawienia swojego zdania wraz z kompletną argumentacją (co zresztą obiecałem kilku osobom na fejsie). Jeżeli, Czytelniku drogi, interesuje Cię ten temat to zapraszam do dalszej lektury, jeżeli nie, to przerwij czytanie, bo na jednym akapicie się nie skończy.
Update autora: Potwierdziło się to w trakcie pisania, więc postanowiłem pociąć całą swoją wypowiedź na kilka wpisów – pierwszy będzie dotyczył podstaw prawnych tej kwestii.
Więc dlaczego Amerykanie tak kochają broń i nie chcą/nie mogą się z nią rozstać?
Podstawy prawneKoronny argument zwolenników nieograniczonego prawa do posiadania broni – Konstytucja USA, w swojej 2 poprawce przyznaje to prawo a w Stanach konstytucja to rzecz święta. Opracowana przez światłych Ojców Założycieli jest do dziś obowiązującą normą prawną i choć poprawka w swoim głównym założeniu dotyczy prawa do organizacji milicji stanowych, to dalsza część jej treści („the right of the people to keep and bear Arms, shall not be infringed”) przesądza jednoznacznie o prawie do nieskrępowanego posiadania broni.
Taka interpretacja została zresztą potwierdzona orzeczeniami Sądu Najwyższego USA. W 2008 roku w sprawie District Columbia vs. Heller SN orzekł, że 2 poprawka chroni prawo obywatela do posiadania broni nawet jeżeli nie jest członkiem milicji stanowej i pod warunkiem, że broń będzie wykorzystywana tylko w celach zgodnych z prawem (czyli np. do samoobrony na swojej posesji). Rozpoznając wagę tego orzeczenia sąd niejako „dorzucił” do swojej decyzji wykaz zastosowań broni niezgodnych z treścią wyroku, żeby uciąć w zarodku rozszerzającą interpretację orzeczenia.
Orzeczenie w sprawie District Columbia vs. Heller zostało dodatkowo wzmocnione wyrokiem SN w sprawie McDonald vs. Chicago z 2010 r., który potwierdził, że poprzednie orzeczenie w tej sprawie obowiązuje także władze lokalne i stanowe a nie tylko federalne. Ten wyrok był kluczowy, bo to właśnie władze stanowe i lokalne regulują przepisy odnośnie reguł nabywania i posiadania broni na terenie swojego stanu. Właśnie z tego względu występują znaczne różnice pomiędzy stanami jeżeli chodzi o dostępność broni palnej. Świetnie rozumie tę zależność NRA, która właśnie na legislatury stanowe i stanowe władze wykonawcze kieruje swoją główną uwagę.
I dlatego w Teksasie kupisz Pan sobie ciężki karabin maszynowy na potrzeby obrony domowego ogniska a w stanie Nowy Jork tylko marny pistolet pół-automatyczny. Lipa.
Amerykanie przywołują drugą poprawkę jako dowód przezorności i dalekowzroczności Ojców-Założycieli, którzy zabezpieczyli prawo obywatela do ochrony własnego domu i wolności obywatelskich. Sami przecież dopiero co wyzwolili się spod brytyjskiej niewoli, gdy formułowali zapisy konstytucji oraz pierwszy pakiet poprawek (Bill of Rights). A możliwość obrony przez złym państwem federalnym i jego szkaradnymi agendami to wszak podstawa amerykańskich wolności. Jak ich bronić, jeżeli nie za pomocą broni?
Ja osobiście uważam, że Amerykanie są pod tym względem paranoikami i zamiast „bronić się” przed wyimaginowanym zagrożeniem zaczęliby np. kwestionować ograniczenia dotyczące udziału w wyborach uzyskując dzięki temu większy wpływ na rząd federalny niż za pomocą pukawki schowanej w domu.
A swoją drogą to szczerze wątpię, żeby Ojcowie-Założyciele życzyliby sobie aby 2 poprawka była utrzymana w pierwotnej postaci w dzisiejszych czasach (jest to wątpliwość która rozciąga się również na inne zasady konstytucyjne). A wszystko za sprawą zmieniających się okoliczności. Dzisiaj nie ma już zagrożenia dla amerykańskiej wolności (choć skrajnie prawicowe grupy twierdzą inaczej), Indianie już nie są zagrożeniem dla nikogo (chyba, że dla nałogowych hazardzistów ;) ) a dzikie zwierzęta straszą tylko w poszczególnych stanach (np. na Alasce). A przecież oryginalnie chodziło o zapewnienie ludziom bezpieczeństwa, nie o walkę z władzą – do tego służą inne zapisy konstytucyjne. A bezpieczeństwem w dzisiejszych czasach z powodzeniem zajmują się służby porządkowe. Oczywiście Amerykanie mają inne zdanie na ten temat, ale o tym szerzej w dalszej części tekstu.
Niestety, zmiana konstytucji USA nie jest prostą sprawą – zgłoszenie poprawki odbywa się dzięki 2/3 głosów w obu izbach kongresu, a ratyfikowana może zostać dopiero gdy zgodzą się na to legislatury 3/4 stanów (możliwa jest także ratyfikacja przez konwencje stanowe, ale nadal ¾ stanów musi wyrazić zgodę – tę metodę wykorzystano tylko raz – znosząc poprawkę dotyczącą prohibicji). Ta formuła oznacza, że strasznie ciężko zmienić oryginalny dokument. Przez ostatnie 200 lat uchwalono tylko 27 poprawek, a jeżeli weźmiemy pod uwagę, że pierwszych 10 poprawek, tzw. Bill of Rights, było uchwalone jako obowiązkowy pakiet dodatkowy w niedługim czasie po uchwaleniu głównego dokumentu, to tak naprawdę poprawek było 17 (ostatnia z nich, wprowadzająca zasadę, że Kongres nie może przegłosować podwyżki zarobków kongresmanów i senatorów, która obowiązywałaby przed upłynięciem bieżącej kadencji obu izb, czekała 203 lata na pełną ratyfikację!!!!).
Biorąc pod uwagę opór dużych grup amerykańskiego społeczeństwa oraz determinację NRA, która za sprawą swoich wpływów trzyma w garści znaczną część amerykańskiego establishmentu, nie jest to obecnie możliwe – nie wyobrażam sobie zgromadzenia większości 2/3 w obu izbach, które byłyby konieczne do zgłoszenia tej poprawki. Ponadto, do ratyfikacji potrzeba poparcia ¾ głosów stanów – całe Południe i stany „dzikiego zachodu” są przeciw, więc nawet jeżeli wszyscy mieszkańcy pozostałych stanów (posiadający miażdżącą przewagę liczebną) byliby „za” zniesieniem tego prawa to i tak niewiele z tego będzie – zasada federalizmu rządzi....
Potrzebna byłaby generalna zmiana w podejściu Amerykanów do tej kwestii a z tym też jest krucho, ale o tym szerzej w kolejnym wpisie.
Pozdro
Capo



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz